Przez dwie godziny kapela przywolywala wpomniania, jak bylismy "tacy mlodzi, tacy mlodzi" ;) zbuntowani sami nie wiedzac przeciwko czemu.
Niesamowicie troche bylo..Frontman, i ikona zespolu, troche posiwial (a kto nie posiwial - niech pierwszy rzuci kamieniem , hahha;)), ale daje ciagle rade i tworzy fajny klimat na koncercie.
W sawoy'u nie sprzedawali alko, jednak ziomki w plecaczkach wszystko co trzeba wniesli, czego Muniek nie omieskal skomentowac i poachwalic! Sporo ludzi przyszlo posluchac starych slagierow i nowych numerow T.Love. Nowszysch kawalkow nie znam, ale chlopaki uderzaja troche chyba w reagge dzieki swojemu rasta-gitarzyscie Jankowi Peczakowi, ktory,nawiasem mowiac, spiawal lepiej marley'owski "no woman, no cry" niz sam Muniek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz